Referendum unijne przeprowadzone jesienią 2024 r. o mało nie zakończyło się porażką zwolenników integracji z UE. W kraju większość zagłosowała przeciw (choć nie bez wpływu rosyjskich ingerencji wyborczych), a to właśnie głosy diaspory za granicą przesądziły o wyniku, zapewniając zwycięstwo odpowiedzi „TAK”.

Wynik ten po raz kolejny potwierdził znaną prawidłowość: mołdawska diaspora to jeden z najbardziej proeuropejskich elektoratów w regionie. Jednocześnie w sąsiedniej Rumunii widać przeciwną tendencję – emigranci, zwłaszcza ci mieszkający w krajach Europy Zachodniej, coraz częściej głosują na eurosceptyków i konserwatystów.

Mołdawianie i Rumuni mieszkają obok siebie w Brukseli, Paryżu i Rzymie. Pracują razem, mówią tym samym językiem. Jednak gdy nadchodzą wybory – często głosują odwrotnie. Dlaczego tak się dzieje? Jakie czynniki – polityczne, społeczne i kulturowe – kształtują ten rozdźwięk w postrzeganiu Europy?

Diaspora mołdawska: głos nadziei

W ostatnich latach diaspora mołdawska stała się decydującym czynnikiem politycznym. Według ekspertów poza granicami kraju mieszka około miliona obywateli, czyli ok. jednej trzeciej całej populacji. Większość z nich przebywa w krajach UE, Wielkiej Brytanii i USA.

W wyborach parlamentarnych w 2021 r. za granicą 86 proc. wyborców poparło Partię Działania i Solidarności (PAS), która po zwycięstwie przejęła władzę. To ugrupowanie, założone przez Maię Sandu (prezydentkę od 2020 r.), opowiada się za integracją Mołdawii z Unią Europejską.

W 2024 r. podczas wyborów prezydenckich 82 proc. głosów diaspory ponownie przypadło Sandu. Tego samego dnia w Mołdawii przeprowadzono referendum w sprawie członkostwa w UE, którego wynik całkowicie odwróciło głosowanie za granicą. Ku zaskoczeniu partii rządzącej PAS, w kraju 54 proc. głosujących opowiedziało się przeciw, a tylko 46 proc. – za wpisaniem eurointegracji do mołdawskiej konstytucji.

Za granicą sprawy potoczyły się inaczej. Diaspora licznie poszła do urn – rzadki przypadek tak wysokiej frekwencji wśród wyborców zagranicznych. To właśnie te głosy zmieniły dynamikę, dodając niemal 9 punktów procentowych na korzyść kursu proeuropejskiego. Spośród ok. 245 tys. kart wyborczych oddanych za granicą 77 proc. (ponad 180 tys.) poparło integrację z UE. Te głosy przesądziły o wyniku, zamieniając porażkę w kraju w zwycięstwo zwolenników integracji.

Rząd, służby i eksperci wskazywali, że w trakcie wyborów doszło do bezprecedensowej ingerencji ze strony Rosji oraz do kupowania głosów, co mogło wpłynąć nawet na ok. 10 proc. wyniku. Nie można wykluczyć, że bez tych działań rezultat w kraju również byłby korzystniejszy dla zwolenników integracji. Tak czy inaczej, to właśnie głosy diaspory okazały się języczkiem u wagi.

„Europa to nie idea, ale konkretna rzeczywistość”

– Diaspora mołdawska częściej popiera kierunek europejski. Dla wielu Mołdawian, którzy wyjechali za granicę, integracja z UE to nie hasło, lecz gwarancja bezpieczeństwa i rozwoju – zwłaszcza w obliczu presji ze Wschodu – wyjaśnia Grigore Rînja, dyrektor organizacji European Youth – JEF Moldova, zrzeszającej młodych zwolenników integracji europejskiej.

Jak podkreśla, osobiste doświadczenie życia w krajach UE wpływa na system wartości. – W tym przypadku Europa to nie idea, lecz konkretna rzeczywistość, w której działają prawo i instytucje. Dla Mołdawian, przyzwyczajonych do niestabilności, to dowód, że europejski model jest funkcjonalny – ocenia.

Tę obserwację potwierdza lutowy raport Transatlantic Foundation / German Marshall Fund – „Democracy Building in Moldova: Diaspora’s Vision for Moldova’s Resilient Future”, w którym podkreślono, że różnica między głosowaniem Mołdawian w kraju i za granicą staje się jednym z kluczowych czynników polaryzacji politycznej.

Szansa na obronę przed Rosją

Według badania diaspora konsekwentnie popiera integrację europejską, kładąc nacisk na reformy i zbliżenie z wartościami Zachodu, podczas gdy część mieszkańców kraju – zwłaszcza w regionach wiejskich i rosyjskojęzycznych – częściej skłania się ku poglądom konserwatywnym i prorosyjskim.

Te różnice aktywnie wykorzystują partie polityczne, które w kampaniach budują narracje „my kontra oni”. W podobnym duchu wypowiadają się przedstawiciele mołdawskiej diaspory, z którymi rozmawialiśmy w Brukseli – w samym sercu Unii Europejskiej.

Student Uniwersytetu w Leuven David Cogălniceanu mówi, że dla większości emigrantów integracja z Europą to nie tylko kurs polityczny, ale także sposób na obronę przed wpływami rosyjskimi, postrzeganymi jako bezpośrednie zagrożenie dla istnienia państwa. Wielu z nich opuściło Mołdawię nie z chęci, lecz ze strachu przed utratą przyszłości. Teraz chcieliby, by ich kraj osiągnął poziom demokracji i sprawiedliwości, jaki widzą wokół siebie.

Badacz Sergiu Deju uważa, że postrzeganie Europy przez diasporę zależy od stopnia jej integracji z lokalnym społeczeństwem. Im mniej odizolowana jest dana wspólnota, tym silniejsze są nastroje proeuropejskie. Ekspert podkreśla, że w Belgii, gdzie społeczność mołdawska jest stosunkowo niewielka i mocno związana z instytucjami europejskimi, poglądy jej członków są bardziej racjonalne.

Diaspora rumuńska: głos rozczarowania

O ile w przypadku Mołdawii głos diaspory stał się symbolem nadziei i europejskiego wyboru, o tyle w Rumunii jest raczej odzwierciedleniem zmęczenia i protestu.

W 2024 r. pierwsza tura wyborów prezydenckich w Rumunii była zaskoczeniem – niezależny, ultraprawicowy kandydat Călin Georgescu wyszedł na prowadzenie i zdecydowanie zwyciężył wśród diaspory, zdobywając ok. 43 proc. głosów oddanych za granicą i wyprzedzając kandydatów proeuropejskich.

Najlepsze wyniki Georgescu osiągnął w krajach o dużej liczbie rumuńskich migrantów – we Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Włoszech. Wyjątkiem była Mołdawia: tam posiadacze rumuńskiego obywatelstwa masowo głosowali na Elenę Lasconi, kandydatkę o poglądach proeuropejskich, podczas gdy Georgescu „praktycznie nie istniał”.

Kampania Georgescu była przykładem wyjątkowo dobrze zaplanowanej strategii online, skoncentrowanej na rumuńskiej diasporze. Według analityka Mihaia Vacariu była ona intensywnie promowana na TikToku, m.in. za pomocą hashtagów #diasporatiktok, #diaspora i #diasporavoteaza („diaspora głosuje”), wokół których powstała odrębna cyfrowa społeczność. Zwiększyło to jego widoczność i wpłynęło na wynik wyborczy za granicą.

Zjawiska tego nie można tłumaczyć wyłącznie aspektami technologicznymi. W jego tle kryje się głęboka nieufność wobec systemu politycznego i zmęczenie niekończącymi się obietnicami reform. Takie nastroje – jak podkreśla Oleg Kisieliow, wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Młodych Dyplomatów Mołdawii i badacz wpływów informacyjnych w regionie – stają się podatnym gruntem dla idei radykalnych. W przypadku Rumunii kluczowym czynnikiem jest rozczarowanie polityką wewnętrzną, potęgowane przez prorosyjską propagandę podszywającą się pod „zachodnie” przekazy. Rosja – zaznacza ekspert – wykorzystuje tę frustrację do siania podziałów i chaosu.

Zjawisko to wspierają siły skrajnie prawicowe, takie jak AUR (Związek Jedności Rumunów), S.O.S. Romania czy POT (Partia Ludzi Młodych). W wyborach parlamentarnych 1 grudnia te trzy ugrupowania zdobyły łącznie 56 proc. głosów diaspory i niemal jedną trzecią głosów w kraju.

Między wiarą a zwątpieniem

– Od czasu wstąpienia do UE Rumunia przeszła głębokie zmiany, jednak korupcja, nierówności i poczucie, że elity polityczne są oderwane od realiów życia zwykłych ludzi, wciąż się utrzymują – uważa Grigore Rînja. Jego zdaniem różnica między dwiema diasporami – mołdawską i rumuńską – nie odzwierciedla sprzeczności wartości, lecz różne etapy życia w Unii Europejskiej, które obie społeczności przeżywają.

– Tym samym głos Rumunów mieszkających za granicą często jest głosem protestu, wymierzonym w system polityczny postrzegany jako skorumpowany i wyobcowany – mówi Kisieliow. – Głos Mołdawian, przeciwnie, jest głosem nadziei – na to, że zachodnie wartości i europejski model rozwoju mogą zostać zrealizowane w Mołdawii poprzez jej integrację z UE.

Dwie społeczności, żyjące obok siebie na ulicach Brukseli czy Rzymu, zdają się dziś odzwierciedlać dwa stany jednej Europy – tej, w którą jedni wciąż wierzą, a inni zaczynają wątpić.

 

O Autorze

Mihail Nesteriuc jest korespondentem Telewizji Polskiej w Mołdawii, współpracownikiem programu Vot Tak Moldova, rosyjskojęzycznego magazynu poświęconego polityce, integracji europejskiej i walce z dezinformacją. Stypendysta Fundacji Konrada Adenauera i programu Ratiu Forum Journalism. Laureat nagrody Media Forum organizowanego przez Stowarzyszenie Prasy Niezależnej w kategorii „Treści pisane” za promowanie różnorodności i inkluzywności w Republice Mołdawii.

Tłumaczyła Justyna Prus.